Napisana barwnym językiem opowieść przybliży każdemu Czytelnikowi postać tego wielkiego, lecz wciąż jeszcze nieznanego kapłana i eremity, a także przeprowadzi przez burzliwy dla Europy XIII wiek.
Boży płomień to pierwsza na rynku wydawniczym powieść historyczna opisująca losy powstania Zakonu św. Pawła Pierwszego Pustelnika (paulinów) na tle historii Węgier XIII wieku. Głównego bohatera, bł. Euzebiusza, poznajemy w chwili jego narodzin w arystokratycznym rodzie i towarzyszymy mu przez całe jego życie – najpierw przy królewskim dworze, jako kanonika katedralnego w Ostrzyhomiu, później w samotnym życiu pustelnika w lasach Pilis, wreszcie w wybudowanym przez siebie pierwszym paulińskim klasztorze, który stał się kolebką zakonników znanych Polakom z Jasnej Góry.
Śledząc losy głównego bohatera, zaznajamiamy się jednocześnie z historią Węgier i Polski z czasów XIII wieku – stulecia odnowy Kościoła, w którym powstały zakony franciszkanów, dominikanów i paulinów, ale też złotego wieku dla rozwijających się dynamicznie miast, rozkwitu gotyckiej architektury i rzeźby oraz szkolnictwa uniwersyteckiego. Poznajemy też bliżej wiele postaci, które odegrały doniosłe znaczenie w dziejach Europy i Kościoła tamtych czasów: papieża Urbana IV, św. Tomasza z Akwinu, św. Kingę oraz licznych władców z dynastii Arpadów i Piastów. Napisana barwnym językiem, z dbałością o realia epoki książka umiejętnie łączy gatunek sfabularyzowanej powieści historycznej z literaturą faktu. Jej lektura sprawi przyjemność nie tylko sympatykom średniowiecza, lecz także wszystkim, którzy kochają książki o wartkiej akcji oraz malowniczych opisach przyrody i architektury.
* * *
W pokoju, do którego wprowadzono Euzebiusza, panował półmrok, rozjaśniany przez złote płomyki świec, palących się w licznie rozstawionych kandelabrach. W ich ciepłym, żółtym blasku, wesoło grającym na stosach rękopisów i uczonych ksiąg zalegających ciężki, drewniany stół, krzesło, a tu i ówdzie nawet podłogę, Euzebiusz ujrzał szczerą, uśmiechniętą życzliwie twarz znanego w całym Rzymie teologa i papieskiego wykładowcy. […]
Tomasz wstał na powitanie gościa z krzesła. Przesiadywał na nim ostatnio do późnych godzin nocnych, przygotowując się do wykładów, które od roku prowadził na dworze papieskim Urbana IV, albo też pisząc rozpoczętą rok temu «Summa contra gentiles». W jego zamyśle miał być to systematyczny wykład filozofii i teologii naturalnej, obszerne dzieło potrzebne Kościołowi bardzo wobec zamętu szerzących się w Europie, mocno niepokojących papieża, herezji… Teraz przerwał pracę naukową i wskazał Euzebiuszowi miejsce naprzeciw siebie.
Akwinata z uwagą słuchał słów swego gościa. Euzebiusz mówił cicho, w skupieniu, językiem pięknym, zdradzającym odebrane w młodości gruntowne wykształcenie, a równocześnie nadzwyczaj precyzyjnym i prostym. Ku własnemu zdumieniu Tomasz z każdym słowem coraz bardziej odczuwał, jak z tej pełnej cichości i prostoty postawy siedzącego przed nim skromnego mnicha-pustelnika przebija coraz wyraźniej żar płomiennego, spalającego się w czystej miłości do Boga i bliźniego serca.
Z jasnej, pociągłej, okolonej siwymi włosami i brodą twarzy o spokojnych, harmonijnych, niemal ascetycznych rysach przez moment spojrzały na Tomasza dwa żarzące się węgle oczu – papieski wykładowca na chwilę aż wstrzymał oddech, poczuł się przez ułamek sekundy jak student ze szkolnej ławy – lecz zaraz skryły je na powrót spuszczone jak zwykle powieki. Może to nagłe spojrzenie – jak dwa ognie rzucone w zapadający zmrok – a może dalekie wspomnienie lat własnej młodości i początków swego zakonnego powołania sprawiły, że Akwinata nie wahał się dłużej. Czy mógł nie pomóc, słysząc historię tak podobną do własnej, tego człowieka, którego – nie wątpił o tym ani przez chwilę – postawił na jego drodze sam Bóg…?
[fragment książki]
Komentarze (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy!