
KLECHDY, STAROŻYTNE PODANIA I POWIEŚCI LUDU POLSKIEGO I RUSI
[WSTĘP]
A powieści ludu chcecie?
Naród baje jako dziecię!
T. L[enartowicz, Szopka]
Nie pogardzaj bajką gminną, ona się wysnuwa z serca ludu, z jego pojęć, marzeń, nadziei, z całego jego bytu w pewnej epoce: dlatego też objawia w sobie żywotne pierwiastki narodu, jego charakter i pogląd na życie.
L. Sztyrmer, Kataleptyk, t. 1.
Do literatury ludu jak należą pieśni i dumy, przypowieści i przysłowia, tak równie powieści, które pod nazwą bajek z ust do ust przechodzą. Jak pierwsze składają prawdziwą poezję krajową, księgę filozofii, rozumu rodowego i doświadczenia, tak ostatnie tym są u ludu, czym nasze romanse historyczne, obyczajowe, uczuciowe i fantastyczne. Dotąd pomiędzy ludem, tak w Polsce jako i na całej Rusi, są opowiadacze wielce cenieni, którzy w gronie wiejskim, wśród zimowej doby, przy zamieci śnieżnej, prawieniem bajek skracają wesoło długie godziny nocy. A w tych bajkach często znajdziesz prawdę historyczną, owinioną grubą baśni pajęczyną, częściej przesądy wystawione ze wszystkimi szczegółami, zawadzi tu niekiedy i staroświecka myśl słowiańsko-przedchrześcijańska. Zwyczaj zapomniany daje także wątek do powieści. Liczba ich jest mnoga, ale zebrać wszystkie, spisać i objaśnić, nie tak rzecz łatwa ani podobna, by jedna ręka potrafiła ten ogrom w całej zupełności objąć. Jeżeli do zbioru przysłów znaleźć można w dawnej literaturze naszej niemałą pomoc, a pieśni ludu zajęły umysły i żywo około nich krzątać się zaczęto, tedy powieści nie tknięte, zająwszy myśl moją, i na moje przyszły ręce.
Puszczam więc je jak ptaki młode z gniazda, niepewne lotu i przyjęcia na tej ziemi, na której się zrodziły lub na której wędrowne z stron dalekich już się od wieluset lat przyswoiły.
Klechdy podzielić można na trzy części: Do pierwszej należą starożytne podania przedchrześcijańskich jeszcze wieków, jak powieści o powietrzu, wichrze, wilkołaku itp. Podania przywiązane do miejsc jakich czy zwalisk zamkowych, czy skał i kamieni, gór, rzek, jezior, jaskiń i pieczar.
Do drugiej – osoby wprawdzie historyczne, ale o których albo kroniki nasze milczą, lub małe dają objaśnienia. Tu należą zaprawdę najstarożytniejsi bohaterowie, mężowie olbrzymiej siły, których pamięć lud w osobach Waligóry i Wyrwidębu zachował, sławnego rozbójnika Madeja, a w końcu czarodzieja Twardowskiego.
Do ostatniego rzędu i najobfitszego należą powieści o czarach i czarownicach, o zaklętych królewicach i królewnach, o cudownych zamkach itp.
We wszystkich rej wiodą bujne marzenia wyobraźni i cudowność. Cudowność ta zawsze upragniona, nie tylko się w samych Klechdach odbija, wyobraźnia ludu tak jest jej pełną, że można rzec, iż do żywota jego należy. Jeszcze nie straciły starodawnego uroku i swojej poezji ciemne bory, rzeki i jeziora: pierwsze widzi [Rus] zamieszkane rusałkami, majkami, a w górach dziwożonami.
Na srebrnej wodzie starego Bugu i Białej Wodzie (1), i historycznym Gople pląsają bogunki i topielce szkodliwi. Nie tylko ziemię zaludniły nadzwyczajne istoty, powietrze nawet jest ich pełne.
W postaci lśniącej gwiazdy młoda dziewczyna widzi kochanka, ku niemu wzdycha i wyciąga dłonie, by go przyjąć w swoje ramiona. Świetliki nocne są dusze pokutujące: wiatr gwałtowny porusza zły duch jedynie, równie jak zamieszkuje piec stary z rozwalonej chaty i starą wierzbę. Nie dosyć, w postaci sowy śmierć przepowiada, tumani i błądzi krokiem biednego wędrowca. Zaklęte dusze jeszcze dyszą w rozwalinach dawnych zamków, a jęk pogrobowy, który ucho ludu słyszy, jest jakby westchnieniem upadłego grodu.
Jeszcze zaklęcia swojej nie straciły mocy; potęgą słowa flisy doznają burzy. Niejeden zaklęty młodzian w wilczej skórze pokutuje długo, a pod piórem wrony, kruka i orła zaklęte potomstwo wielkich rodzin kryje wielkie imiona i stare herby (2).
Czereda pokutujących w różnych postaciach nie zniknęła w naszym wieku, a jeżeli nie słychać o nich po miastach, w siołach, na drogach rozstajnych, w górach i po lasach jęk ich cichy i bolesny budzi trwożliwe echa. Trąbki pokutujących myśliwych rozlegają się po kniejach przerzedzonych, lubo się nie mięszają jak dawniej z pomrukiem niedźwiedzia.
Chociaż upiorom nie ucinają głowy, serca osikowym nie przebijają kołem ani na czarnym źrebcu nie szukają ich mogił, przecież widomie ukazują się dotąd, a wiele powieści dokładnie samych opisują upiorów.
Czarownice na łopatach i miotłach swobodnie jeżdżą na Łysą Górę, chociaż je nie pławią ani męczą jak przed stu laty.
Cudowność ta i fantastyczność rozlała się mgłą widomą na całej Słowiańszczyźnie. Jak dawniej mniemał lud, tak i dotąd wierzy, że księżyc i słońce musi się codziennie płukać w nieziemskich padołach, pełnych studziennej wody, by zawsze błyszczały jasnym światłem. A to światło słoneczne, przecież promień skwarny, przed którym topielcy i upiory uciekają, dla których jest zgubnym, zabija w krainie Serbów ich starodawnego władcę. Zatrzymajmy uwagę nad tą klechdą Serbów.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
(1) Dawna nazwa Wisły; patrz S. Klonowicza Flisa.
(2) W okolicach Dobromila utrzymuje się dotąd podanie między ludem, że każdy umierający z Herburtów zamieniał się w orła. Pieśni ludu polskie i ruskie, serbskie, czeskie i Słowaków w Węgrzech, stawiają dowody na podobne przemiany. W jednym z rękopismów polskich z 1526 roku znalazłem wzmiankę, że córki przemożnego domu Pileckich, a do tego pierworodne, jeżeli zmarły przed zamążpójściem, zamieniały się w gołębie; zamężne zaś w śmę nocną i ukąszeniem przepowiadały zgon każdemu z członków tej rodziny.
Fragment zaczerpnięto z wydania: Klechdy, starożytne podania i powieści ludu polskiego i Rusi, Kazimierz Władysław Wójcicki, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1974.
Więcej książek o tej i podobnej tematyce znajdziecie w działach:
Komentarze (0)