To, że ponownie odwiedzimy Ukrainę było pewne, natomiast wyboru miasta tym razem dokonał za nas „Okean Elzy”. Chcąc połączyć przyjemne (urlop) z przyjemnym (koncertem) zerknęliśmy na trasę koncertową zespołu i zdecydowaliśmy, że nie ma sensu wybierać się drugi raz na Arenę Lviv, skoro do wyboru jest też na przykład… odeski Czernomorec! Decyzja okazała się ze wszech miar słuszna.
Odessa jest zachwycająca, a dotarcie do niej dużo łatwiejsze niż mogłoby się wydawać. W sezonie wakacyjnym ze Lwowa odjeżdżają nawet trzy pociągi dziennie, ceny biletów są bardzo atrakcyjne (także te w najlepszej klasie), a podróż, mimo iż trwa 12 godzin, nie męczy (przynajmniej ta w zamykanych przedziałach, bo z miejsc typu plackarta nie zdecydowaliśmy się skorzystać).
Każdy wagon obsługiwany jest przez panią „prowadnicę”, u której można zamówić kawę lub herbatę.

Jeśli wpadlibyście na pomysł, żeby kosztem kilku godzin snu posiedzieć przy oknie i pooglądać krajobrazy to raczej odradzam – na większości trasy wzdłuż torów ciągnie się pas drzew, który skutecznie utrudnia obserwację.
Rozkład jazdy pociągów, dostępność miejsc i ceny biletów można sprawdzić pod poniższym linkiem: http://booking.uz.gov.ua/en/
Ze względu na specyficzny układ odeskiego dworca osoby podróżujące w ostatnich wagonach po przyjeździe czeka dość długi spacer wzdłuż peronu.

Stara część Odessy to szerokie, wysadzane pięknymi drzewami, przecinające się pod kątem prostym aleje.

Jedną z ważniejszych stanowi ulica Deribasowska, która po częściowym wyłączeniu z ruchu samochodowego stała się głównym miejskim deptakiem. Jej nazwa pochodzi od nazwiska jednego z budowniczych miasta, hiszpańskiego admirała w służbie rosyjskiej Josifa (Osipa) Deribasowa, a właściwie Jose Pascuala Domingo de Ribas y Boyons. Jego pomnik znaleźć można na końcu ulicy, od strony morza.

Przy Deribasowskiej w czasie swojego pobytu w mieście mieszkali m.in. Aleksander Puszkin i Adam Mickiewicz, a – według słów Aloszy Awdiejewa – pewien mężczyzna tak intensywnie myślał o kiełbasie, że aż zleciały się okoliczne psy 🙂
Przy tej samej ulicy znajduje się zaprojektowany przez polskiego architekta, Lwa Włodka, budynek słynnego hotelu „Pasaż” z pięknym, secesyjnym pasażem handlowym…
… oraz ogród miejski.

W mieszczącej się na skraju ogrodu restauracji „Franzol” (franzol.com.ua) występuje co wieczór (przynajmniej w sezonie wakacyjnym) kwartet instrumentalno-wokalny, który swoim repertuarem tak doskonale wpisuje się w klimat miasta, że chce się go słuchać codziennie. Nazwy zespołu niestety nie znamy, ale charakterystyczna „żółta pani” jest widoczna z daleka niczym latarnia morska Woroncowa – proszę się na nią bez wahania kierować.

Na koncertach „żółtej pani” i jej zespołu posłuchać można przede wszystkim piosenek żydowskich i rosyjskich, w tym tych z repertuaru Leonida Utiesowa, którego pomnik znajduje się nieopodal lokalu.

Jednak przepiękne, odeskie „U Czernoho Moria”
usłyszeliśmy nie w restauracji, a na stadionie Czernomorec z ust Światosława Wakarczuka oraz tysięcy fanów zgromadzonych na koncercie „Okean Elzy” (patrz: Океан Ельзи У Черного моря Одесса).

W okolicach ulicy Deribasowskiej warto odwiedzić ponadto Sobór Przemienienia Pańskiego przy Placu Soborowym 3, czyli największą cerkiew prawosławną Odessy…

… a także jarmark przy Placu Greckim, na którym można skosztować kuchni i trunków z niemal całego świata…

… w tym najlepszego na świecie falafela i kwasu chlebowego w tej oto niepozornie wyglądającej budce:
Odessa to dla Ukraińców przede wszystkim wakacyjny kurort, stąd też najchętniej odwiedzanymi miejscami są plaże. My do zwolenników plażowania raczej nie należymy, więc dotarcie nad brzeg morza trochę nam zajęło, ale gdy ulica Deribasowska wypuściła nas wreszcie ze swojej orbity, wyruszyliśmy na spacer przez Park Tarasa Szewczenki na spotkanie z amatorami kąpieli w Morzu Czarnym.

Na drugie spotkanie z morzem wybraliśmy się do portu.

Jednym z jego charakterystycznych elementów jest rzeźba kobiety z dzieckiem na ręku, machającym w stronę odpływającego statku.

Z dworca morskiego można się wybrać w ok. 30-minutowy rejs statkiem po zatoce.
W drodze powrotnej do centrum obowiązkowym punktem turystycznym są znajdujące się tuż obok portu słynne schody potiomkinowskie (dawniej: primorskie). Z ich perspektywy dworzec morski, mimo iż nie najpiękniejszej urody, prezentuje się całkiem nieźle.

Szkoda, że od strony morza schody kończą się obecnie barierkami oddzielającymi je od biegnącej wzdłuż portu ruchliwej ulicy, którą trzeba pokonywać przejściem podziemnym. Schody widziane z dołu mimo trwających prac remontowych prezentują się natomiast dość imponująco, a wraz z pokonywaniem kolejnych stopni u ich szczytu dostrzegamy wyłaniającą się sylwetkę księcia de Richelieu (właśc. Armanda Emmanuela Sophie Septemanie du Plessis), pierwszego gubernatora Odessy.

W niewielkiej odległości od Przymorskiego Bulwaru znajduje się też pomnik założycielki miasta, carycy Katarzyny II.

Podczas naszego kilkudniowego poznawania miasta odwiedziliśmy jeszcze rzymskokatolicki Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy ul. Kateryńskiej…

… oraz Odeskie Muzeum Sztuki – zaniedbane, lecz mieszczące bogatą kolekcję starych ikon i XIX-wiecznego malarstwa rosyjskiego…

… ale przede wszystkim przemierzaliśmy, bez wyznaczania sobie konkretnych celów, ulice tego niezwykłego miasta, które mimo iż liczy sobie zaledwie ok. 200 lat potrafiło dzięki mozaice wielu narodowości, wielu języków, wielu kultur i wielu religii stworzyć absolutnie niepowtarzalny klimat i czar.
Współczesna Odessa jest zresztą nadal miastem bardo różnorodnym, które np. z jednej strony pozostaje niemal w 100% rosyjskojęzyczne, a z drugiej w sposób bardzo otwarty prezentuje kurs proukraiński. Świetnym tego przykładem był flash mob zorganizowany w 2014 roku przez wenezuelskiego szefa filharmonii odeskiej, Hobarta Earle’a, w czasie którego muzycy zgromadzeni na największym odeskim targu „Privoz” zagrali w intencji pokoju na Ukrainie hymn Unii Europejskiej, czyli „Odę do Radości”:
Ukraińskim obliczem miasta polecamy pozachwycać się w restauracji „Kumanec”, róg Havannej i Lanżeroniwskiej (http://kumanets.com.ua/), gdzie na tle naturalnej wielkości drewnianej krowy można sobie zrobić zdjęcie z rosyjskojęzycznym kelnerem w ukraińskiej wyszywance, a następnie oddać się sernikowo-truskawkowej rozpuście 🙂

Tym, którzy stworzyli sobie ambitny plan dnia, ale poranny rozruch sprawia im nieco trudności, polecamy natomiast kawiarnię „Sziko” przy ul. Greckiej, w której kelner, patrząc w przysłonięte ciemnymi okularami ledwo otwarte oczy pyta konspiracyjnym szeptem „duża kawa i co do tego?” 😉
Nasz plan zwiedzania nie był zbyt ambitny, a raczej prawie go nie było. Z tego też powodu do wielu miejsc nie dotarliśmy, lub obejrzeliśmy je bardzo pobieżnie, jak np. słynną odeską operę…

… ale przecież trzeba coś sobie zostawić na kolejny wyjazd! 🙂
Na koniec zachęcamy do stworzenia wraz z nami listy pisarzy, muzyków, malarzy itp., z których twórczością – waszym zdaniem – warto się zapoznać w związku z podróżą do Odessy. Na początek kilka naszych propozycji :
- Isaak Babel „Opowiadania odeskie” (książka)
- Charles King „Odessa. Geniusz i śmierć w mieście snów” (książka)
- Alosza Awdiejew „Chłopcy źli” (płyta)
- Teatr Zwerciadło „Piosenki Żydów z Odessy” (płyta)
Do listy książek o Odessie trzeba koniecznie dodać „Wspomnienia odessity” Eugeniusza Janiszewskiego.
A Odessa… zakochałam się w tym mieście i w tym roku wybieram się tam po raz czwarty.
Przy Deribasowskiej nie ma dawnego pałacu Woroncowa. Znajduje się on zaraz przy Bulwarze Przymorskim.
Budynek z pasażem to hotel Pasaż, zaprojektowany przez Lwa Włodka.
Pozdrawiam z wakacyjnego pobytu w Odessie!
W którymś ze źródeł spotkałam się z taką informacją, ale chyba faktycznie mija się ona z prawdą, więc zaraz to poprawię. Dziękuję za czujność! 🙂
P.S.
Mam nadzieję, że pobyt w Odessie udał się Pani równie wspaniale jak ten mój :>
Byłam tam już trzy razy, a w tym roku wybieram się tam po raz czwarty…
Nie wyobrażam sobie innego miejsca na wakacje.
Odessa to moje ukochane miejsce na wakacje. Piękna architektura, przystępne ceny i kilometry plaż…
Oczywiście, że można! Z radością odpowiem i podpowiem 🙂
Można pisać tutaj, na FB lub na maila – jak wygodniej.
Czekam z niecierpliwością 🙂
Magda, Super relacja. Ma się ochotę ruszyć TAM od razu. Ale przy okazji pojawia się kilka pytań dotyczących organizacji tego „tripu”. Czy, a jeśli tak to jak można je zadać?